Case study: Szosa z tarczówkami, część 2
2015-07-28 23:52
Autor wpisu: Wojtek, wyświetleń wpisu: 3 895
Po wybraniu ramy oraz widelca przyszedł czas na kompletowanie pozostałych elementów. Kokpit, czyli kierownicę oraz klamkomanetki postanowiłem przełożyć z mojego ówczesnego roweru szosowego. Doskonale się do tego nadawały, ponieważ niewiele wcześniej skończyłem z sukcesem polowanie na te klamkomanetki. Kierownica jest z tych wygodniejszych, ponieważ jest spłaszczana w górnym chwycie. Kolejnym ważnym elementem są koła.
Wybór kół
Od kilku lat miałem oparte o ścianę obręcze szosowe w kolorze czarnym. Miałem je zapleść do mojego wymarzonego roweru torowego, jednak się tego nie doczekałem. Obręcze, pomimo rantu do hamulców obręczowych, trafiły do szosy. Nieco inaczej było z piastami. Kilka tygodni wcześniej pomogłem mojemu koledze, Łukaszowi z jego kołami. Miał problem z piastami, rower jeździł za wolno, piasta wydawała dziwne dźwięki. Po przeglądzie, który przeprowadziłem rower jeździł trochę lepiej, ale Łukasz wciąż narzekał, więc postanowił kupić nowe piasty na łożyskach maszynowych. Stare piasty no-name na łożyskach kulkowych trafiły do mnie. Szosa z tarczami była dla mnie z początku szalonym eksperymentem, więc postanowiłem je wykorzystać do zbudowania kół do niej. Nie przeszkadzają mi większe opory na łożyskach, ponieważ lubię się zmęczyć. Do całości zakupiłem szprychy wymierzone w moim własnym kalkulatorze szprych (być może niebawem udostępnię do na tej stronie) tak, aby każde z kół miało zaplot na trzy krzyże. Jest to konieczność przy hamulcach tarczowych. Żadnych zaplotów radialnych lub tego typu wariacji nie można tu stosować! Tak powstały moje pierwsze koła szosowe pod hamulce tarczowe.
Z uwagi na brak szczęk hamulcowych okalających opony, a także z uwagi na większą dostępną siłę hamowania, postanowiłem założyć do roweru opony 25c. Komplet kół był gotowy. Nie mogłem się doczekać, kiedy go wypróbuję. Obecnie rower porusza się na oponach 28c i bardzo je sobie chwalę. Jeżdżę na mniejszym ciśnieniu i jest naprawdę wygodniej. Nie zauważyłem pogorszenia się osiągów.
Wybór hamulców
Gdy miałem już gotowe koła oraz kokpit, nadeszła pora na znalezienie odpowiednich hamulców. Wybór padł na zaciski Shimano. Oczywiście zaciski szosowe, które są przystosowane do ciągu linki klamkomanetek szosowych. Okazało się, że dostać coś takiego w Polsce jest niełatwo (niestety nie jest to żadne zaskoczenie). W końcu udało mi się znaleźć sklep, który miał je w ofercie i postanowiłem od razu złożyć zamówienie. Może jednak nie jest tak źle z tą Polską? Kilka dni później dostałem informację, że zamówienie nie może zostać zrealizowane i dostanę zwrot wpłaty. Jednak Polska jest krajem n-tego świata. Czwartego, może piątego? Mimo porażki nie poddałem się i szukałem dalej. Znalazłem w końcu taki sam komplet zacisków w innym sklepie i czym prędzej go zamówiłem. Tu okazało się, że nie ma tylnych zacisków. Postanowiłem zatem kupić dwa przednie, ponieważ tak naprawdę różnią się one jedynie adapterami, a moja rama i tak nie wymaga adapteru na tył. Na przód zakupiłem adapter PM/PM, ponieważ od początku planowałem założyć tam większą tarczę. Po zakupie zacisków przyszła kolej na zakup tarcz. Tu wybór był większy, jednak musiałem kupić na tył tarczę 140mm, a nie chciałem mieć w rowerze dwóch zupełnie różnych tarcz. W związku z tym wybór drastycznie się zawęził i musiałem zakupić tarcze, które nieco pozostawiają do życzenia.
Detale
Ostatnim elementem, którego brak powstrzymywał mnie przed złożeniem roweru do kupy była odpowiednia sztyca. Wiadomo, że nie włożę do tego roweru byle jakiej sztycy. Musi być to zaawansowana technologicznie (dziwny system montażu siodełka), matowa i chrpowata sztyca z połyskującym napisem. Gdy w końcu taką zakupiłem, zacząłem składanie roweru, które jednak poprzedziłem kilkudniowym szukaniem porad jak najbezpieczniej uciąć karbonową rurę sterową w domowych warunkach. Postanowiłem zaryzykować i uciąć ją w dość rzemieślniczy sposób, ale się udało. W końcu powstał produkt finalny, czyli upragniona szosa z tarczami.

Zapomniałem napisać o napędzie, ponieważ miałem go już gotowego i jedynie przełożyłem z ówczesnej szosy ze zwykłymi hamulcami. Warto jednak wspomnieć o tym, że rama ma niestety mufę suportową BB30, a ja używam korb Hollowtech II. Na szczęście dostałem do ramy adapter BB30 – HTII, dzięki któremu montaż korby był możliwy. Możliwy, ale jednak ciężki. Nigdy nie sądziłem, że będę zmuszony uderzać młotkiem w coś tak delikatnego jak ta rama. Oryginalne łożyska, które były przy adapterze niestety zniszczyłem i musiałem jeździć po nowe. Nowe wbiłem nieco delikatniej i na szczęście do tej pory działają. Obawiałem się, że adapter będzie skrzypiał, jednak do tej pory nie uświadczyłem tego problemu.
W następnej części opiszę wrażenia z jazdy oraz problemy z rowerem, które niestety się pojawiły.